sobota, 14 marca 2015

Rozdział 5 - Meet after years


"Pamiętaj: Nigdy nie kłam komuś kto Ci ufa... i nigdy nie ufaj komuś kto już Cię oszukał"
~...
              Całą zaistniałą sytuację mogę opisać tylko jednym słowem, które nasuwa mi się na myśl: tragiczna. Dlaczego? Siedzę w wieżowcu, w którym pracuję o północy, ucząc się jak korzystać z kserokopiarki, a na domiar złego jest włamanie, którego nie mógł dokonać nikt inny jak Louis Tomlinson wraz z resztą gangu. Osobami, których już nigdy więcej nie chciałabym spotkać. Czy może być bardziej interesująco?
              Widzę uśmiech wkradający się na twarz szatyna, który patrzy na mnie z blaskiem i szczęściem w oczach, którego niestety nie podzielam. Ściskam mocno szczękę, słysząc trzask, jednak nie zwracam na to uwagi. Krzyżuję ręce na piersi i lekko przechylam głowę w lewo. Lustruję całe pomieszczenie, odwracając wzrok od niego. Patrzę na wszystko byle nie on. Dostrzegam obrazy, których wcześniej nie widziałam, całą załogę McCarthy Development, rozkład ewakuacji i segregatory na półkach z różnymi datami. Jestem pewna, że jeśli tylko na niego spojrzę przypomni mi się jak zobaczyłam go w łóżku z tą dziwką, Kate, która krzyczała jego imię. Zaciskam oczy.

        - Mia – zaczyna. 
       – Tak się za tobą stęsk… 
       - Kate zrobiła się za słaba w łóżku? – prycham, wywracając oczami i odchodzę od niego jak najdalej tylko mogę. Ściąga brwi,  nie rozumiejąc o co chodzi. Ponownie, co robi się wręcz żenujące. Było tak za każdym razem. Zawsze starał się odwrócić wszystko, aby wyprzeć się swojej winy.
       - O czym ty do cholery mówisz?
       - Oh, sam Louis Tomlinson o czymś nie wie.
       - Mia...- Tak mam na imię - odpowiadam spokojnie, wolno mrugając powiekami. Im mniej mogę zobaczyć, jeśli chodzi o jego osobę - tym bardziej zadowolona jestem.
       - Dziwne, że nie pomyliłeś go z "Kate". Mogę już bić ci brawa za zapamiętanie mojego imienia?
       - Dlaczego wyjechałaś bez słowa?
       - Wiesz... Jakoś tak wyszło, że znudziło mi się bycie zabawką - wzruszam ramionami jak gdyby nigdy nic. Mimo to za każdym razem, kiedy o tym pomyślę czuję ból w sercu, że do czegoś takiego doprowadziłam. Wszyscy mnie ostrzegali, nawet on sam kilka razy wspomniał o konsekwencjach naszego związku. Zignorowałam wszystkie, co do jednej i o to jak skończyłam. Depresja, wyjazd i powrót, który miał zmienić moje życie. Oh, zmienił i to bardzo.
       - Nigdy nią nie byłaś - odpowiada sucho, nie spuszczając ze mnie wzroku. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy, podczas którego zdążyłam usiąść na krześle. Doskonale wiem, że jeśli postałabym chwilę dłużej zapewne skończyłoby się to moim upadkiem. Jest mi słabo, jednak w zasięgu wzroku nie dostrzegam żadnego napoju, a w chwili obecnej nie mogę wyjść. - Dlaczego tak mocno się tego trzymasz? - wzdycha.
       - Tak mocno jak ty bielizny Olsen? - dogryzam mu. Niech wie jaki mam do niego stosunek po tym, co mi zrobił. Przez myśl przechodzi mi nawet to, że zdradzał mnie z nią już dłuższy czas. Wzdrygam się na samo wspomnienie o tym, dlatego odrzucam tą myśl tak szybko jak tu weszła.
       - Nie pieprzyłem się z nią.
       - Ah tak? - prycham, mrużąc oczy. - To co takiego robiłeś z nią dwa lata temu na ostatniej imprezie, kiedy byliśmy razem? - pytam. Zastanawia się nad dniem i wydarzeniem, jednak widzę, że nie może sobie przypomnieć. Nie dziwi mnie to, w ogóle. - Może przypomnę ci jak to brzmiało? "Oh...Louis!", "Aaaaaa... Jak mi dobrze. Nie przestawaj" - czuję jak zbiera mi się na wymioty, ale ignoruję to.
       - Może byłem schlany, ale nie aż tak, żeby cię zdradzić.
       - Widocznie byłeś aż tak schlany, a teraz przykro mi, ale mam pracę - mówię, wstając od biurka, którego muszę się chwilę przytrzymać, aby nie opaść ze zmęczenia. Zdecydowanie powinnam wrócić już do domu i odpocząć. Nim mogę się zorientować Louis, przytrzymuje mnie, lustrując mnie dokładnie po twarzy. Chcę, żeby mnie puścił, co pokazuje mu, próbując się wyrwać, jednak przez chwilę zapominam o tym jak bardzo go nienawidzę i pragnę go pocałować tak jak nigdy. Z każdą chwilą spoglądam to na jego oczy to na usta, które aż się proszą o pocałunek. Wiem, że nie powinnam, jednak tak się dzieje. Tomlinson wpija mi się w usta, przyciągając mnie do siebie. Jego ręce leżą na moich biodrach, a usta pieszczą moje wargi. Czuję się wspaniale, kiedy nagle mój rozum przejmuję kontrolę nad ciałem, a ja odrywam się do niego i przykładam mu w twarz.
       - Nigdy więcej mnie nie całuj! - krzyczę, odsuwając się od niego. Oboje ciężko dyszymy, patrząc na siebie. Widzę na jego twarzy cień uśmiechu, który po chwili całkowicie znika.
       - Chciałaś tego...
       - Nie.
       - Możemy się kłócić, ale oboje doskonale wiemy, że tego chcieliśmy. Oboje. Razem - mówi, na co jaj wywracam oczami, wiedząc że ma rację. Nigdy się do tego nie przyznam i on to wie.
              Słyszę ciężkie kroki, przez co spoglądam na drzwi, dostrzegając w nich stojącego Liama, który bacznie nam się przygląda. Widzę ciekawość na jego twarzy, którą stara się za wszelką cenę ukryć.
       - Louis, co ty tu robisz? - pyta zdezorientowany, nie dostrzegając mnie. - Musimy już iść, bo niedługo zaczną się budzić - dodaje, a moje oczy powiększają się dwukrotnie, kiedy orientuje się, że chodziło o ochroniarzy, których wołałam, aby mi pomogli. Louis powoli odsuwa się ode mnie, a na twarzy Liama pojawia się jeszcze większe zdziwienie i zaskoczenie.
       - To z tobą spotkała się dzisiaj Daniele - stwierdza, na co kiwam twierdząco głową. Mam nadzieję, że nie pokłócą się o taką błahostkę jak spotkanie ze mną. Wiem, że byliby do tego zdolni, ponieważ każde z nich jest perfekcjonistą i lubi mieć wszystko pod kontrolą. - A mi powiedziała, że to nowa koleżanka z pracy...
       - Nie chciałam, żeby którekolwiek z was wiedziało, że wróciłam. Jak widzisz to dla mnie nie na rękę - odpowiadam zgodnie z prawdą. - Zobaczyliście mnie, więc odkryliście to, że wróciłam. Mam nadzieję, że więcej się już nie spotkamy. Myślę, że sami traficie do drzwi - uśmiecham się sztucznie, starając się zamordować wzrokiem Tomlinsona, do którego nadal nic nie dociera. Stoi, uśmiechając się w moją stronę. - Oh i Louis? Zabierz ze sobą Kate. Nie lubię dziwek w swoim towarzystwie - chwytam w ręce instrukcję obsługi, po czym kładę ją na stole, ponownie słysząc wymówkę, że niczego z nią nie robił.
       - Louis nie pogrążaj się - ściągam brwi, słysząc, że do dialogu dołączyła kolejna osoba. Wspaniale znam ten głos, jednak nie dowierzam, że mimo tego wszystkiego nadal zadaje się z Tomlinsonem. To nie tak, że chciałabym, aby zerwali ze sobą kontakt i nienawidzili się do końca życia, jednak byłam wręcz pewna, że tak właśnie jest. Wszyscy odwracamy się w stronę drzwi, w których stoi Zayn oparty o framugę jak gdyby nigdy nic. Widzę jak bardzo cieszy się na mój widok, jednak zachowuję kamienną twarz, odwracając od niego wzrok. Zdaję sobie sprawę, że muszę się ich pozbyć.
       - Nie powiedziałeś im niczego, prawda? - pytam, mimo że znam odpowiedź. Uśmiecham się lekko, dziękując Bogu, że chociaż jedna osoba się o mnie martwi i nigdy mnie nie zdradzi.
       - Nie, ponieważ ci obiecałem - uśmiecha się, stając w pozycji pionowej. - Mimo że wiedziałem, gdzie byłaś, co robiłaś i z kim się zadawałaś, nie pojechałem po ciebie, ponieważ ci obiecałem - wiem, że wie. W końcu to Zayn Malik - on wie wszystko na temat wszystkich i wszystkiego - z każdym słowem przybliża się do mnie o krok, stając metr ode mnie. Stoi obok Tomlinsona, który zaciska dłonie w pięści. Widzę, że jest wściekły, co w pewnym stopniu mnie zadowala. - Powiedziałem im tylko jak cenną osobę straciliśmy - wzdycha. Chwilę później czuję jak mnie otacza swoimi ramionami. Jestem zdezorientowana, jednak oddaję gest, wtulając się w niego i ciesząc, że mam takiego przyjaciela jak on.
       - Pff.. Kurwa - słyszymy głos wściekłego Louis,a który klnie jeszcze kilka razy i wychodzi z pomieszczenia, trzaskając głośno drzwiami. Chwilę później odrywam się od Zayna, widząc w jego oczach ból.
       - Mimo okoliczności - wzdycham. - Cieszę się, że cię widzę, jednak... Nie możemy się widywać - mówię tak jak sądzę.
       - Mia...
       - Powinieneś już iść... Zaraz przyjdzie, któryś z chłopaków albo obudzą się ochroniarze - dodaję, zwilżając wargi. Wypuszcza ostro powietrze, chowając ręce w kieszeni spodni. - Proszę...
       - Nie zostawię cię. Nie pozwolę ci odejść ponownie - odpowiada, kiedy krzyżuję ręce na piersi. Spuszczam wzrok, słysząc jak zdenerwowany wychodzi. Zapewne nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony, jednak powinien zrozumieć, że tak będzie lepiej.       
              Mówiąc, że nie czuję się idiotycznie, musiałabym chyba bardzo skłamać, ponieważ czuję się gorzej niż tamtego dnia, kiedy zobaczyłam jak Louis pieprzy się z Kate. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek spotkanie po latach z nim będzie gorsze niż tamten dzień. Nigdy. Chciałabym, żeby jego zapewnienia o tym, że nie robił z nią tego są prawdziwe, jednak boję się mu ponownie zaufać i uwierzyć.
              Mimo wszystko moje myśli zaprząta również Zayn, na którego widok moje serce znacznie przyspieszyło. Tak bardzo cieszę się, że go zobaczyłam. W końcu tęskniłam za nim całe dwa lata. Jako jedyny był, kiedy go potrzebowałam. Tylko dlaczego mnie nie było, kiedy on potrzebował mnie?

              Po czwartej rano wychodzę z firmy, kierując się prosto do domu. Po wizycie chłopaków jeszcze kilka godzin siedziałam otumaniała, nie wiedząc, co tak właściwie się stało, jednak ogarnęłam się i postanowiłam ponownie spróbować z obsługą kserokopiarki, która okazała się być naprawdę zepsuta o czym świadczyła karteczka z napisem: „Naprawa – 19:00”, która jakimś chorym cudem leżała z maszyną, kiedy odsunęłam ją, żeby zobaczyć, czy przycisk jest włączony z dobrej strony. Jakiś idiota musiał to zrobić, skoro karteczka leżała z tyłu zamiast z przodu, a najlepszej na wierzchu.
              Wchodzę do środka budynku, otwierając drzwi najciszej jak tylko mogę. Doskonale wiem, że pretensje i krzyki rodziców to coś, czego zwłaszcza dzisiaj nie chciałabym wysłuchiwać. Powoli zdejmuję buty i odkładam kluczki, po czym kieruję się do swojego pokoju. Odkładam torbę na miejsce, przy komodzie i siadam na łóżku, oddychając miarowo. Mam ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się i zabić kogoś bez mrugnięcia okiem, jednak powstrzymuje się od którejkolwiek czynności z tych. Po prostu siedzę. Siedzę i patrzę pustym wzrokiem przed siebie. Nie chcę myśleć o nikim i o niczym. Liczy się ten moment. Moment, w którym nareszcie jestem sama z ciszą, która już mnie nie przytłacza.
              Nagle słyszę trzask w budynku na co moje oczy powiększają się. Dalej tkwię w tej samej pozycji, czekając na ciąg dalszy sytuacji. Przez myśl przechodzi mi to, że to któryś z chłopaków, jednak kiedy słyszę głos taty, mówiącego, że to on, oddycham z ulgą. Leżę na łóżku, czując jak morzy mnie sen, który staram się odepchnąć z całych się, dlatego rozglądam się po całym pomieszczeniu, kiedy przypominam sobie o dzisiejszej sytuacji z Anabeth. Podchodzę do torby, z której po chwili wyjmuję słonika z kodem, który ma na podstawie. Przewracam obiekt, dokładnie przyglądając mu się z każdej strony, jednak nie widzę nic podejrzanego. Jedyną zagadką jest napis, który kojarzę, ale nie zbyt mocno, dlatego zaciskam usta w wąską kreskę. Wzdycham rozczarowana swoją pamięcią, po czym odkładam słonia na stoliczek nocny, zasypiając.  

***
Chciałabym na początku podziękować Blangel, która chyba jako pierwsza tak solidnie mnie ochrzaniła! :D I wiedzie jak się czuje? Świetnie, bo uświadomiłam sobie jak zawaliłam cały rozdział, jednak dzisiaj posiedziałam i starałam się go jakoś poprawić. Mam nadzieję, że jest lepszy. Od dzisiaj także rozdziały będą pojawiać się, kiedy będą sprawdzone, poprawione i gotowe do oddania. Nie chcę Wam wstawiać idiotyzmów i beznadziejnych wypocin, więc zrozumcie mnie.  Więc mam nadzieję, że rozdział jest lepszy i już takie będą do końca ;)

8 komentarzy:

  1. Dziwne że Louis niczego nie pamięta. Dobrze że chociaż jest Zayn który jej pomoże. Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah... No i znowu będę tą złą i niedobrą... No ale każdy ma swoją rolę :D

    Zacznijmy od pytania: Pisałaś to na komórce? Bo to by wiele wyjaśniało...
    Serio. Tyle błędów... pozamieniane literki, słowa nie w tym miejscu co powinny być (zła konstrukcja zdania), czasem pojawiają się słowa, które znaczą coś zupełnie innego, niż chyba zamierzałaś. No i przecinki.
    Mogłabym to wszystko poprzeć przykładami... Ale na prawdę mi się nie chce :P
    A teraz co do treści (skoro już uporaliśmy się z techniczną stroną) :D
    Pomysł na rozdział jest niezły. Ah... Zayn... <3
    No ale. Nie bardzo wiem, czemu miał służyć ten wycinek z przeszłości Louisa i Walker. (co mi jeszcze przypomina, że nie odmieniasz imion -> drobna pomoc w tym zakresie http://bit.ly/1DTr9Xn ) Gdyby było do tego jakieś nawiązanie w ich rozmowie. Albo chociaż w wewnętrznych przemyśleń bohaterki. Ale tam nie ma nic. Po prostu wstawiłaś jakiś kawałek. Równie dobrze mogłaś go wstawić podczas bójki chłopaków. A skoro już o tym mowa, przejdźmy do perspektywy Zayna.
    Kompletnie nie rozumiem sensu powtarzania tego samego momentu cztery tysiące razy w całym apku. O ile pamiętam, moment wchodzenia chłopaków do budynku, był opisany już z perspektywy Louisa, Mii, teraz Zayna... Serio. Po co? Wiadomo, co się działo w tamtym momencie, chcę wiedzieć, co się działo potem. Fakt, że opisałaś "magiczne" pojawienie się Zayna w perspektywie Mii, to po co jeszcze drugi raz to samo?
    No i tak na dokładkę: Po co to jakże brzydkie określenie Zayn P.O.V ? Normalnie piszesz "rozdział" w tytule notki, więc przydałoby się również "perspektywa" napisać po polsku i w pełni a nie jakimiś angielskimi skrótami. Fakt, że wszyscy tego teraz używają, nie oznacza, że jest to ładne...

    Ah... słyszę już ten hejt na mnie.. Ale nic nie poradzę.
    Wiem, że trzecia klasa wydaje się być ciężka... ale nie jest. Poza tym, skoro nie masz czasu pisać na spokojnie w tygodniu, zrób sobie luźniejszy weekend podczas którego będziesz mogła czytać jeden rozdział milion razy... Albo znaleźć Betę.

    Polecam się na przyszłość :)
    Wciąż chętnie dowiem się, jak dalej potoczą się losy Walker... I o co chodzi z tym słoniem...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale twój blog nie ładuje mi się w wersji mobilnej a najczęściej czytam na telefonie więc nie mogłam ci go skomentować :/
    A więc: Fabuła twojego bloga mnie zaciekawiła i na pewno będę go czytać aczkolwiek komentarzy co rozdział nie obiecuję, ponieważ, jak już mówiłam, czytam na telefonie, gdzie to opowiadanie nie otwiera mi się ;(
    To dziwne, że Louis nic nie pamięta. No niby był pijany, ale żeby tak nic a nic? Szczerze? Albo naprawdę był baaaardzo wstawiony lub to nie był on :) Mam taką cichą nadzieję, że to będzie prawda. Może zejdzie się jeszcze z Mią :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo... Jak słodko :3
    Pierwsza osoba która doceniła moje uwagi ^^
    I teraz na prawdę jest lepiej. Rozmowa między Louisem i Mią jest, mimo, że praktycznie niezmieniona, o wiele lepiej... opisana? Chyba mogę to tak nazwać :)

    Możesz być pewna moich komentarzy pod każdym rozdziałem... Mam nadzieję że nie będą już tak rozbudowane jak ten poprzedni ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog ! Bardzo mi się spodobał, dlatego zostaję tutaj ;D
    Weny życzę i do następnego ;*

    Zapraszam na bloga mojej przyjaciółki http://please-forgive-me-my-weakness.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak późno:)
    Matko, tak jestem tego ciekawa!
    Proszę next<3


    xxAlex

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej ! Zostałaś nominowana do LBA :)

    Więcej szczegółów na http://adifferentblogspot.blogspot.com/2015/03/libster-blog-awards.html

    Gratuluję !! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawi Cię, co się stanie, gdy jeden czyn zaważy na życiu młodego człowieka? Jedno wydarzenie może zmienić wszystko na gorsze. Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Zastępcę (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Jest to opowiadanie, w którym przeważają sceny przepełnione krwią, ale zdarzają się również inne wzloty. Nic tu nie jest tak, jak powinno być. Ludzie znikają, umierają lub odchodzą, ale zastępca zostaje do samego końca.
    Serdecznie zapraszam,
    dajmond

    OdpowiedzUsuń